Jedzenie w plenerze - Pissaladière
Od zawsze uwielbiam zimę, ale taka białą, śnieżną, nie szarą pluchę. Nie przeszkadzają mi nawet krótkie dni, bo lubię wieczory przy kominku i światła miasta. Tegoroczna zima była pierwszą naprawdę białą od lat i cieszyłam się nią jak dziecko - długie spacery z psami, wypady w góry, skrzypienie śniegu. Tak - biała zima mogłaby dla mnie trwać od listopada do marca. Topniejący śnieg przywitałam więc z dużą dozą sceptycyzmu - jak to? nie będzie już rzucania śnieżkami i robienie orzełków? Tę gorzką pigułkę, na szczęście, pomógł mi przełknąć fakt, że za oknem wyszło słońce a temperatura poszybowała w okolice 15 stopni. Ciesząc się przedwiośniem, uznaliśmy więc, że najwyższy czas na mały piknik. Nie pakowaliśmy co prawda kosza, ale zrobiliśmy herbatę to termosu, a ja z wyprzedzeniem przygotowałam pissaladière. Jak jestem fanką zimy, tak samo kocham wytrawne wypieki, wszelki quiche, tarty, pizzę i chaczapuri pochłaniam aż mi się uszy trzęsą. Pissaladière robiłam już kilka razy i jako wielbicie